Komentarze: 2
Poranek. Słońce w końcu raczyło rozproszyć ciemności... lecz widać nie wszystkie... Wsiadłam do autobusu lini XXX - moja codzienna, zwyczajowa trasa. Lecz coś było nie tak... Autobus był pusty - jedynie pod oknem siedział pijaczek z kaprawymi oczyma i przypatrywał mi się uważnie... poczułam odór jabola - nie umknę smrodowi przeznaczenia, pomyślałam. Nie myliłam się. W spojrzeniu zamroczonego proroka ujrzeć mogłam dzień dzisiejszy... Niedoceniony jasnowidz zapewne śmieje się teraz z mego nędznego losu. Więc żeby sobie ulżyć pójdę teraz wepchnąć kogoś pod tramwaj.