Komentarze: 2
Edmund znowu cierpi, wszelako tąż razą nie jest w mękach odosobniony. W całym mieszkaniu tak jedzie gotowaną kapuchą (od dwóch dni!!!), że zadeptać się można własnymi ręcami. Muszę się gdzieś schować, albo bardzo przekonująco symulować jakąś śmiertelną chorobę, bo z niepokojem dostrzegam, że święta idą, a b...el wszędzie nie z tej ziemi. Mi to akurat nie przeszkadza, co w końcu za różnica - nawet jak się wyczyści, to i tak się potem pobrudzi. Problem jest tego rodzaju, że Najwyższa Instancja (będąca, cholera, władzą despotyczną) szuka kogoś, kto w tej norze sprzątnie (jakby to miało jakiś sens...), a moje notowania na giełdzie użyteczności i przydatności nagle zaczęły wzrastać.
Święta, święta i po świętach... Edmund, otwórz to okno, bo jeszcze moment i albo się zbełtam , albo uduszę!!!